Artykuły

A co jeśli przytyję w trakcie świąt?

Przeglądając instagramowe profile wielu dietetyków zauważam bardzo fajną tendencję kierowania przekazu do swoich obserwujących, aby nie mieć wyrzutów sumienia z okazji około świątecznego obżarstwa.
Z pewnością części z nas się ono przytrafi i co ważniejsze, jeśli w jego wyniku nieco się nam przytyje to świat się nie zawali.

Święta to coś więcej niż dokładne przeliczanie kalorii w każdej z jedzonych porcji.
A jeśli ktoś ma 12 potraw na stole to już w ogóle problem, bo jak tu zmierzyć karpia w porównaniu do pierogów, barszczu do suszu, a do tego sernik i kluski z makiem wchodzą na stół.
Ze smartfona głupio korzystać przy stole, kalkulatora też nie wypada mieć stale przy sobie.
Jeszcze o zgrozo, kto pomyśli, że obliczamy na szybko ile wydaliśmy na prezenty i jak to się ma na tle tych, które otrzymaliśmy? Obłęd.

Co robić zatem?
Nic, zwyczajnie odpuścić.

Zwłaszcza jeśli chcesz złapać ekstra kilogram, a nawet pół. Święta są do tego doskonałą okazją, ale nie za wszelką cenę. Jedz z umiarem to co lubisz. Grunt, że jesz. Zazwyczaj na co dzień pędzimy i często jakoś tak się dzieje, że pół dnia mija, a żołądek prawie pusty od rana. To najgorsze co możemy mu zafundować, bo potem zwykle staramy się szybko go wypełnić, a pojemność jakoś ta sama. Cieszmy się tym, co na stole. Próbujmy wszystkiego, a nie tylko ciast, bo wiadomo, że choć najbardziej tuczące nie o takie kalorie nam chodzi. Spędzając czas z rodziną w czasie Świąt mamy szansę zjeść normalnie bez ciągłego spoglądania na zegarek czy aby nie trzeba już wychodzić.
Nie zapomnijmy jednak, że czasem trzeba się ruszyć z kanapy na choćby mały spacer.
Pół godziny wystarczy. Spalimy trochę kalorii, ale pobudzimy apetyt na kolejny posiłek.
A stąd już otwarta droga do drobnego skoku na wadze. Czego wszystkim Wam życzę.

Nie dajmy się zwariować – to warto zapamiętać z tego przedświątecznego wpisu.

I smacznego życzę bez grama poczucia winy…